jak to zwyczajne słowa, czyny stają się nadzwyczajnymi.
Dziś weszłam na blog i z przerażeniem stwierdziłam, że nie postawiłam ani jednej kropki od prawie dwóch miesięcy!!!!
Wstyd mi :-(
Uszyłam Jasie, wróciłam do pracy po zwolnieniu na Polę i wolny czas się odrobinę skurczył. Trzeba było dobrze pogłówkować, aby łączyć obowiązek z przyjemnością. I udawało mi się to.
Rano praca, dzieci do żłobka i szkół; po powrocie obiadek i ogarnięcie chatynki, a gdy Irek wracał z pracy - obiadek, kawka i przejmował Polę, a wtedy ja zatopiłam się w materiały przy dźwiękach maszynostukania.
Rano praca, dzieci do żłobka i szkół; po powrocie obiadek i ogarnięcie chatynki, a gdy Irek wracał z pracy - obiadek, kawka i przejmował Polę, a wtedy ja zatopiłam się w materiały przy dźwiękach maszynostukania.
Było mi tak dobrze, że zapomniałam o Bożym świecie.
Wszystko szło zgodnie z planem - badania, świetne wyniki, cudowni lekarze, pielęgniarki, 14.04 operacja żylaków, etc.
Aż do 25 kwietnia...
kiedy to nie mogąc wytrzymać z bólu w operowanej nodze, wylądowałam na SOR-ze.
Tylko chwil kilka czekałam w Izbie Przyjęć - ratownik medyczny, lekarz, doppler żył i w godzinę czasu byłam już na oddziale chirurgicznym.
Lekarz dyżurna przeprowadziła ze mną wywiad,a potem zadała jedno jedyne ( wówczas wydawało mi się banalne) pytanie "czy mam wrażenie ściskania klatki piersiowej?"
Oczywiście, ściskanie było, ale byłam świecie przekonana, że to ze strachu...
Niestety, tężejąca mina lekarza bezgłośnie mówiła zupełnie co innego.
Natychmiast zleciła tomografię klatki piersiowej z kontrastem, a po otrzymaniu wyników wszystko potoczyło się błyskawicznie.
ERKA - cztery dni leżenia plackiem pod monitorami, dwa razy dziennie zastrzyki przeciwzakrzepowe w brzuch, antybiotyk, kroplówki i prośba do Boga, aby dane mi było wychować nasze dzieci.
A dlaczego tak się stało?
Bo po operacji żylaków lekarz operujący " zapomniał" przepisać zastrzyków przeciwzakrzepowych. Zostałam wypisana do domu w stanie dobrym z Paracetamolem i Nurofenem...
9 dni później miałam już zakrzepowe zapalenie żył głębokich i zator w płucach.
Wczoraj, po 13 dniach bardzo intensywnego leczenia szpitalnego wróciłam do domu.
Szczęściem w nieszczęściu dopiero dwa trzy dni temu uświadomiłam sobie w jakim byłam stanie...
Szczęściem w nieszczęściu dopiero dwa trzy dni temu uświadomiłam sobie w jakim byłam stanie...
Cały ten czas mąż był z dziećmi i przy mnie tyle ile się dało. Nienawidzi szpitali jak każdy, a mimo to był ze mną po 3-4 godz dziennie. Kocham Go Bardzo i bardzo Mu za to dziękuję.
Będę dozgonnie wdzięczna mojej siostrze Adzie za szybką reakcję i jasność myślenia, bo gdyby nie jej stwierdzenie:
" Jak się zakrzep oderwie, to popłynie z krwią tam gdzie będzie chciał..."
mogłoby być za późno na cokolwiek.
" Jak się zakrzep oderwie, to popłynie z krwią tam gdzie będzie chciał..."
mogłoby być za późno na cokolwiek.
Dziękuję również mojej teściowej za opiekę nad dziewczynkami, gdy Irek był przy mnie i za odwiedziny, mojej cudownej Izulce, która umilała mi czas jak tylko mogła i wszystkim tym, którzy odwiedzali, dzwonili, pisali i ciepłe myśli słali.
Wczoraj też rozmawiałam z moim bardzo dobrym znajomym i z całej rozmowy najbardziej utkwiły mi w pamięci Jego słowa: "Cieszę się, że Cię słyszę"
że Cię słyszę...
Dziś rano obudziłam się w naszym łóżku, z ptasimi trelami za naszym oknem i tak mi się zrobiło ciepło na sercu.
Słyszę
Jestem
Żyję :-)
Emilio myślałam ostatnio o Tobie...nie widziałam Twojej aktywności, a po ostatnich wieściach o szpitalu bardzo mnie to niepokoiło...
OdpowiedzUsuńDziś już wiem, że jest w końcu dobrze...całe szczęście!
Dbajmy o zdrowie...nasze dzieci, bliscy liczą na naszą obecność w ich życiu...
Powrotu do zdrowia Ci życzę Kochana! Ściskam mocno!
Aneczko, niczego bardziej nie pragnę jak spokojnie żyć u boku najbliższych :) Dziękuję za ciepłe myśli <3
Usuńkolejny przykład ignorancji niektórych lekarzy. Ojciec mojej koleżanki z pracy wpadł pod samochód na rowerze. Niby się nic nie stało, bark wybity, tylko cały poobijany. A człowiek po 70-tce. Po kilku dniach - zatorowość. Gdyby nie to, że córka pielęgniarka sama podawała heparynę tylko w małych ilościach to facet byłby już na tamtym świecie. A na Karowej to nawet przed zabiegiem na usunięcia polipa macicy każą sobie zastrzyk zrobić. Co szpital, to obyczaj
OdpowiedzUsuńOjej, dobrze że piszesz, ja mam zamiar po ciąży iść na usunięcie żylaczków które mi się teraz w tym cudownym stanie pojawiły. Dziękuje Ci za przestrogę, i trzymam kciuki byś już nigdy nic takiego nie przeżyła.
OdpowiedzUsuń